Zakonne przetrwanie współczesnego aggiornamento.

Modernizm mógł mieć pozory atrakcyjności dla ludzi, którzy mocno stali na fundamencie Tradycji Świętej w obyczaju, prawie kościelnym, liturgii. Mogli zostać uwiedzeni modernistyczną propagandą tylko dlatego, że nie wiedzieli, do czego reformatorzy mają ich zaprowadzić. Dla wielu urzędników kościelnych zaś modernizm był drogą kariery kościelnej. Małoduszni i leniwi, służalczy i pyszni w modernizmie znajdowali swoje miejsce o wiele szybciej, niż w porządku kościelnym zakorzenionym i oddychającym w każdej sferze kościelnej Tradycją Świętą. Bowiem o karierze w Kościele Tradycji decydowała mądrość, talent duszpasterski, wiedza, wykształcenie, znajomość praw kościelnych. Ci byli zapamiętani, którzy wiarę, dogmat i prawa kościelne znali tak, że byli w stanie ich bronić. Moderniści mieli zadanie łatwiejsze, nie wymagające mądrości, wiedzy i gruntownego wykształcenia. Nie musieli umieć prowadzić mądrych teologicznych dysput broniących wiary, do niszczenia wystarczy bełkot, nie oparty na argumencie. Dlatego zniszczono i obrzydzono Kościołowi filozofię Tomasza z Akwinu, nie pasowała do talmudycznej Nouvelle Théologie, w której argument jest taki, jaki w pracach ks. prof. Królikowskiego czyli …żaden, poza emocjonalnym, nieprecyzyjnym, zakrapianym wiedzą o starożytności o tyle, o ile może autoryzować przewrotność modernisty, bełkotem.
W podlinkowanej pracy widać sposób modernistów na walkę z naukowcami, kapłanami, księżmi i świeckimi, którzy nie chcieli się podporządkować zmianie wiary. Starym komuszym zwyczajem należało takich ośmieszyć, poniżyć personalnie, i zastraszyć, a jeśli było się przełożonym kościelnym, wyeliminować kanonicznie. Do tego nie trzeba ani wiedzy, ani mądrości, ani wykształcenia a jeśli ono jest, można nim przewrotnie manipulować do poniżania obrońców tradycyjnej doktryny i porządku. Ale paradoksalnie porządek tradycyjny i tradycyjna formacja bardzo ułatwiały działalność reformatorów. Podporządkowani modernistom hierarchicznie kapłani i zakonnicy oraz wierni, mając tradycyjny szacunek do urzędów, zdrajców na urzędach nie śmieli bojkotować. Zaś z naszej wiedzy, walka z tradycyjnym porządkiem w Kościele była jak na czasy posoborowe, zgodna z duchem czasu, czyli komunistyczna w całej okazałości, radykalna, jak na komunę przystało.

Zresztą, czy aggiornamento nie jest komuszym wymysłem? Czy duch czasów bierze pod uwagę obiektywną prawdę, czy tylko rwące nurty głównych idei, pozorujące, że są najistotniejszym elementem współczesności nie ze względu na prawdę i słuszność tylko na rozpędzony tłum użyty do rewolucyjnej przemocy? Niestety, aggiornamento wprowadzono podstępem i gwałtem, gdzie perfidni scenarzyści, wiedzący że chodzi im o zniszczenie Kościoła, użyli jak w każdej rewolucji, biedniejszy umysłowo tłum, mówiąc mu tylko to, co maluczkich nie zgorszy. Dlatego zmiany idą powoli ale nieubłaganie. Ale aby wzmocnić działanie tępych mas, dwutorowo okaleczano naukę kościelną, usuwano i eliminowano znajomość łaciny u kapłanów, rezygnowano z nauki katechizmu świeckich, żeby liczba tych, którzy mogą zaznajomić się z oryginałami kościelnej nauki, lub którzy ją znają, była jak najmniejsza. Czyniono tak, aby prawdziwa wiedza kościelna była w ręku małego grona specjalistów nad którymi łatwo panować. Aby nie była dostępna prostym kapłanom i zwykłym ludziom. Co widać nawet w masowych zachętach do czytania Pisma Świętego, a lekceważeniu Tradycji Kościoła, w której świetle można Pismo Święte właściwie zrozumieć. Inaczej, jak pisał Hozjusz, Pismo Święte może się stać nie słowem Boga w rękach wiernych Tradycji ale słowem szatana w rękach heretyków. Po to się znosi naukę Katechizmu, aby czytanie Pisma Świętego było elementem rozkładu a nie wzmocnienia Kościoła i wiary. Zwłaszcza dotyczy to lektury Starego Testamentu, którego nadużywają żydujący moderniści i umieją nim zaprzeczać nauce Kościoła.

Zauważmy, że dzisiejsi profesorowie teologii w lwiej części nie posługują się wiedzą całościową z historii Kościoła, a jedynie używają ciekawostek ze starożytności, aby autoryzować swoją rzekomą mądrość i wykształcenie, a nie przekazują żadnej prawdziwej wiedzy. Co gorsza, jak reformatorzy wymyślą rzecz niedorzeczną, na przykład wprowadzenie zmiany Kanonu Konsekracji, czy „kapłaństwo” albo „diakonat kobiet”, zaraz stado teologicznych uczelnianych hien żądnych nowych stanowisk i karier rzuca się na te wymysły jak sępy na padlinę, i rozdziera temat pozornymi naukowymi bełkotami, mnożąc podłe i pozornie naukowe prace, oderwane od prawdziwej historii a jedynie zakropione historią jak zwłoki wodą święconą. Taką pracą jest niegdyś napisana przez dziś kard. Rysia pozycja podważająca celibat w Kościele. Od czasu wydania tamtej książki ks. Ryś zrobił zawrotną karierę kościelną, ucząc rzeczy zupełnie sprzecznych z nauką Kościoła, którą zastąpił chagadą.

Ot aggiornamento. Główny ściek czasów, który się zmienia, a im Kościół mu bardziej ulega, tym podlejszy się robi i Kościół i świat, bo nie ma nikogo, kto głupotę, podłość, miałkość, brak wiedzy i dobrej woli, wiary i obyczaju wypominał.

A jednak ludzka dusza jest nieśmiertelna i człowiek o tym wie. Może popadać w rozpacz i cynizm, kiedy jest tak otępiały używaniem, że zatracił czułość na wszelkie światło prawdy. Jednak zdarza się, że ludzka dusza zrzuca z siebie skorupę brudu i błędu, odrzuca głupotę, która go mierzi i rzuca się ku światłu. I tak właśnie działo się w historii Kościoła, że pewne dusze uciekały światu i rozpoczynały życie dla nieskończoności i prawdy świadome, że człowiek jest istotą nieśmiertelną i że tylko prawda ma sens. Dusze takie wyrywały się doczesności i uciekały na pustynię by znaleźć rzeczy prawdziwe, trwałe, niezmienne, nietknięte duchem swoich czasów, nietknięte  przez aggiornamento.


Tym właśnie były zakony. Tym właśnie nadal mogą być.

Ludzie, którzy uciekali przed moralnym zepsuciem świata i kłamstwami usidlającymi umysł, odkrywali sposób życia oderwany od przymusu współczesności, zachowujący człowieczeństwo na sposób doskonały, i odnajdujący Bożą obecność w sposób doskonały. Początkowo ludzie uciekający od świata w historii Kościoła byli eremitami, później powstawały zakony, które stawały się bastionami życia duchowego. Jednak jak wszystko, co prawdziwe, nie były tylko miejscem duchowego rozwoju ale miejscem wspaniałych dzieł dla świata: literatury, poezji, mądrości duchowej, dzieł intelektu, nauki, budownictwa, rzemiosła, medycyny, zielarstwa, rolnictwa, ogrodnictwa, astronomii, powstawania i powielania, zachowywania ksiąg, które przechowywały wiedzę znaną ludzkości. Były miejscami, w których rozpoczynało się życie duchowe i intelektualne, rzemieślnicze i rolnicze. Zakony były błogosławieństwem dla miejsc, w których powstawały. Dlatego też, patrząc na historię Polski, każdy zaborca wojujący z Polską, zagrabiając ziemie polskie najpierw likwidował zakony jako przetrwalniki tego, co najcenniejsze: wiedzy, ducha, historii, tożsamości, wiary, obyczaju, kultury i intelektu, niezależności ekonomicznej. Tak właśnie uczyniono np. z zakonem O.O. Kapucynów, prowadzących wielką pracę duchową na Świętej Górze w Sanktuarium Zjawienia się Św. Michała Archanioła w Bliznem, miejscu ukazania się św. Michała Archanioła w Polsce.

Zauważamy, że to, co ma dla ludzi wartość ponadczasową, było przechowywane przez zakony właśnie dlatego, że nie poddawały się szaleństwu aggiornamento swoich czasów. One uciekały przed aggiornamento, były owocem krzyku ludzkiej duszy o to, żeby uszanować jej nieśmiertelność, potrzebę prawdy i stałości, która nie zawiedzie.

Nieśmiertelność ludzkiej duszy nie wymaga płynięcia z każdą zmianą, każdą modą, każdym zboczeniem, każdym kaprysem bogaczy czy polityków. Jakoś tak Pan Bóg to urządził, że od samotniczego życia zaczynali niemal wszyscy ojcowie Kościoła. Niemal każdy, kto miał odegrać jakąś znaczącą rolę w początkach Kościoła, przyjmował poważny kościelny urząd czy zadanie w Kościele, czynił to po kilku latach pustelniczego czy zakonnego życia, i kiedy skończył dzieło kościelne, do samotniczego życia powracał. Jak Chrystus, który publiczną działalność rozpoczął od długiej, ponad trzydziestoletniej ciszy, i od 40 dniowego postu, po którym dopiero ujawnił się światu.

Dlatego w czasach szalejącego aggiornamento, zlewania się Kościoła ze światem, zepsucia obyczajów, upadku dyscypliny, zdrad i przeniewierstw, właśnie od zakonów rozpoczynała się odnowa Kościoła, ta prawdziwa. Nie świeccy ją przeprowadzali, nie księża diecezjalni ale właśnie zakonnicy lub powołani do życia w samotności. Oni występowali w obronie doktryny, wiary, dyscypliny, oni mieli możliwości i zdolności prowadzenia głębokich studiów, odkrywania prawdy, śledzenia historii kościelnej, Tradycji Świętej. Właśnie dusze uciekające od świata, pogardzające aggiornamento były tymi, które ratowały Kościół i były filarami podnoszącymi go z upadku. Przecież to właśnie zakony miały możliwość w grubych i tajemniczych murach przechować liturgię, stare obyczaje, naukę kościelną, wiedzę, majątek kościelny, dzieła materialne, naczynia, sprzęty kościelne i liturgiczne, dzieła sztuki i wiedzę. Szkoda, że dziś tej roli tak wiele zakonów się wstydzi. Przecież potęga ich tradycji jest w stanie odnowić Kościół właśnie przez to, że odrzucą fałszywe aggiornamento będące ich wrogiem. W ich murach Msza Święta Tradycyjna ma najlepszy klimat do przetrwania, gdzie nikt nie jest w stanie jej zniszczyć, inwigilować, żaden polityk kościelny zakazać, żaden rewolucjonista kościelny pozmieniać. Każdy zakon bowiem powstał jako przeciwnik aggiornamento, i dziś żaden zakon nie powinien flirtować z własnym zabójcą. Gdyby nie ucieczka przed aggiornamento, zakony nie istniałyby. Jeśli się wprowadza do zakonu ideę rewolucyjną i upodobnienia duchowości zakonu do świata, zakon traci rację istnienia, bo on powstał po to, żeby bronić rzeczy świętych, Liturgii i doktryny, kościelnych skarbów materialnych i zachowywać nietknięte rzeczy nieśmiertelne, duchowe. Dziś w skarbcach zakonnych kaplic, bibliotek, duchowości ojców, wiedzy ukrytej w manuskryptach, jeszcze nie zniszczonych bibliotekach, mądrości najstarszych zakonników których już nikt nie słucha, do których nikt dziś nie dociera, żaden badacz nie bada, i może na szczęście, mogą być ukryte skarby, jeśli nie zostały zniszczone przez tępe pokolenie rewolucyjnych pseudo-zakonników, którzy przychodzili do zakonów ładnie wyglądać w habicie i robić karierę na rewolucji. Zakonne skarby, być może dziś starannie ukryte, niedotknięte skażeniem, być może jeszcze będą chlubą i bezcennym powodem do dumy, jeśli zostaną zachowane.

Zakonnicy to wiedzą. Zakonnicy przestają walczyć z Tradycją, bo walcząc z nią, z doktryną wszechczasów, dyscypliną wszechczasów, liturgią wszechczasów, obyczajem wszechczasów, walczą sami ze sobą i z duchowością swoich ojców. Niszczą sami siebie. W końcu dziś zaczynają to rozumieć.

Kiedy wszystko opierało się na Tradycji rewolucjoniści i niszczyciele mogli być przez naiwnych przyjmowani jako nieszkodliwi nowatorzy. Dziś wiadomo, że modernizm dąży do likwidacji Kościoła. I w skarbach ukrytych w zakonnych komorach, bibliotekach, w pamięci zakonnej, ratunek. Tam aggiornamento dochodzi najpóźniej, taką mamy nadzieję. Że nawet jeśli pozory rewolucji poznaczą i oszpecą zewnętrzne mury klasztorów jak graffiti ściany miejskich kamienic, wnętrze pozostało stosunkowo nienaruszone. I że duch zakonny tchnący przez setki lat istnienia duchowości prawdziwej, duchowości założycieli i ojców, duch dążący do nieśmiertelności, zwycięży i zachowa to, co Kościół ma najcenniejszego i najgłębszego. Przecież właśnie po to istnieją zakony, by przetrwać każdą światową wojnę, każde szatańskie aggiornamento, każdego ducha czasów.

6 myśli w temacie “Zakonne przetrwanie współczesnego aggiornamento.

Add yours

  1. Biblioteki zakonne były nie tylko ostoją polskiej i światowej nauki ale przede wszystkim były niezdobytą twierdzą wiary katolickiej, liturgii, filozofii i teologii. W bibliotekach zakonnych dogmaty czuły się bardzo dobrze. Biblioteki zakonne, choć mordowane przez oficerów światowej rewolucji, filo – sodomitów i gomorytów, spieniężane na Tezeuszach i innych aukcjach, co nie jest ich najgorszym losem. Gdyż dzisiejsi zakonnicy nie rozróżniają lektury choćby takiego Boecjusza od odchodów modernisty Karla Rahnera i myśląc, że jest to wszystko jedno, czyli protestancki chłam, palą niebotyczne dzieła na stosach.

    Polubienie

  2. Wiele by można było wymieniać wybitnych polskich bibliotek i księgozbiorów. Najwybitniejsze z nich zasilają Uniwersytet w Upsali (północna Szwecja). Dlaczego najwybitniejsze polskie księgozbiory upodobały sobie mroźną północ? Ano w ten sposób, że zostały bezczelnie zrabowane przez Szwedów w czasie zainicjowanego przez arian i protestantów w Polsce Potopu Szwedzkiego.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Teraz chcę powiedzieć o konkretnej, wybitnej bibliotece zakonnej, która od 40 lat jest okradana, niszczona przez barbarzyńskich Michalitów. Jest to biblioteka w Miejscu Piastowym. Najwybitniejsze dzieła mające znaczenie dla kultury w Polsce i katolickiej kultury narodu polskiego bardzo szybko spotkały się pod dachem X.X. Michalitów aby zwycięsko błyszczeć w całym zaborze austriackim. Dziś jest to już rozkradziona ruina, w której urzędują małpy Darwina.

    Polubienie

  4. A zatem jak się ma kondycja bibliotek takich zakonów, jak: benedyktyni, gdzie jeden z ojczulków starodruki i rękopisy ciął w paski i sprzedawał na aukcjach aby więcej zarobić;

    dominikanów, gdzie Sumę Św. Tomasza z pieczęciami ich biblioteki znajdowano w śmietnikach i miejskich sortowniach śmieci;

    jezuitów, ci w niszczeniu bibliotek są klasą samą w sobie;

    franciszkanów, kapucynów, reformatów, i bernardynów, którzy po śmierci O. Huculaka dogadzają sobie w tej kwestii w kategoriach kosmicznych.

    I tak można by wyliczać przez dzień cały, opisując bestialskie wybryki niedouczeńców.

    Polubienie

  5. A więc po zakonach mających być przetrwalnikami Liturgii i wiary katolickiej pozostanie step i spalona ziemia. Jedyną rozrywką dla obłąkanych modernizmem cenobitów będzie tętent tabunu rumaków puszczających wiatry po niezbyt soczystej paszy. Im głośniejszy grzmot, tym większe oklaski i mlaski zadowolenia. Ot do jakiego dna doszły satysfakcjonujące się samozadowoleniem dusze komusze.

    Polubienie

  6. Tak naprawdę nie czepiam się nikogo, stawiając samonarzucające się pytanie: do czego są potrzebne Kościołowi współczesne zakony i rewolucja światowa.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Website Built with WordPress.com.

Up ↑