Nie płaczcie nade Mną. Niewysłuchane kazanie kapłana, któremu wygnano ludzi z kościoła.

Kazanie Pasyjne:
Medytacja nad VIII Stacją Drogi Krzyżowej

Wielki Post 2020 rok

Z uwagą wysłuchajmy na wstępie Ewangelicznej relacji o tym zdarzeniu:

Gdy Go (Jezusa) wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem.

A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł:
« Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?» Łk 23, 26-31

Na wstępie wypada podać ważną informację: ten fragment Ewangelii nie pojawią się nigdzie w zestawie czytań mszalnych poza opisem Męki Pańskiej! Znamy oczywiście dobrze tę scenę, gdyż jest zobrazowana w Drodze Krzyżowej i podczas jej rozważania słyszymy o tym zdarzeniu często. Jednakże tytułowana jest ona błędnie, gdyż poprawna nazwa tej VIII stacji winna brzmieć: Jezus przestrzega, napomina Jerozolimskie niewiasty. A nie je poucza, a tym bardziej je pociesza…

Ta właśnie scena niech posłuży nam do zadumy nad dzisiejszym obrazem świata i Kościoła, także w naszej polskiej rzeczywistości. Bo gdy dziś wielu z nas stawia sobie, także i nam kapłanom coraz bardziej kłopotliwe pytania, to w tej scenie można odnaleźć pewien klucz do rozwiązania coraz to większych naszych rozterek.

Ten klucz jest zawarty w ostatnim zdaniu, w tym porównaniu drzewa suchego z drzewem zielonym. Pozornie to Pan Jezus jako skazaniec, mając przed sobą niespełna trzy godziny życia, jest już właściwie martwym, tak jak martwa jest owa drewniana belka, którą dźwiga na ramionach. To jest dosłownie martwe drewno, bez korzenia, życiodajnych soków, nie mające nawet jednego zielonego pąka. Ale jest w tym ów niebywały paradoks ewangeliczny: To On, Jezus jest pełnią życia, to życie ujawni za 42 godziny w momencie zmartwychwstania. Dlatego On o sobie samym mówi, iż jest najprawdziwszym drzewem zielonym! Kto zatem jest tym zbutwiałym i martwym?

W tym miejscu wsłuchajmy się raz jeszcze w słowa kierowane do kobiet jerozolimskich. To nie tylko tzw. „zawodowe płaczki”, jak chcieliby niektórzy egzegeci. To po prostu zwyczajne, tknięte współczuciem zwykłe niewiasty, może nawet przypadkowo tam obecne. Ikonografia kościelna przedstawia je zawsze jako matki mające w objęciach swe własne dzieci. I do tego nawiązuje Pan Jezus, a z Jego usta padają słowa bardzo ostre, a wręcz bardzo groźne.

Byłoby strasznym uproszczeniem, że owe przepowiadane dni, które przyjdą jako okrutna kara, to będzie obraz strasznego w swym przebiegu i skutkach oblężenia Jerozolimy z roku 70 ne., kiedy to z głodu dochodziło nawet do aktów kanibalizmu. Ten czas wielkiego cierpienia mieszkańców Jerozolimy był przez Pana Jezusa zapowiadany wielokrotnie: „Biada brzemiennym i karmiącym w owe dni! Nastanie bowiem wielki ucisk na ziemi i gniew na ten naród” (Łk 21, 23).

Ale intuicja wiary podpowiada nam, że ta zdumiewająca przestroga sięga znacznie głębiej! Mam przeświadczenie graniczące z pewnością, iż to proroctwo chyba najdobitniej oddaje realia naszych czasów.

Syntetycznie obrazując naszą cywilizację, poziom życia i kultury, można stwierdzić, iż młodzi kwitną! Są oni wyjątkowo piękni, biologicznie zdrowi, wysportowani, doskonale odżywieni i ubrani! Oni naprawę kwitną jak śliczne kwiaty. Ale to pozory…

W ich życiu wewnętrznym pojawiła się zatrważająca pustka, duchowa martwota, brak dążenia ku wyższym wartościom, konsumpcja i hedonizm, zaspokajanie najniższych instynktów przez seks, używki czy narkotyki, życie w świecie nierealnym stworzonym w cyberprzestrzeni, a przede wszystkim brak wiary i odniesienia do Boga i do wieczności. Czyż więc nie są oni w rzeczywistości owym drzewem całkowicie martwym, istotami martwymi duchowo, nad który winni zapłakać ich rodzice, zwłaszcza matki?

II.

Na zboczu Góry Oliwnej znajduje się wyjątkowa kaplica dostępna dla katolików, ma ona znamienny tytuł: „Dominus Flevit”. Dla jednych to miejsce przepięknego widoku na panoramę Świętego Miasta. Jednakże o wiele ważniejszy jest ów wymiar religijny, a przede wszystkim eschatologiczny.

W kontekście przeżywanych i celebrowanych w Polsce historycznych, narodowych rocznic jakże istotne jest przypomnienie tychże dwóch wyrazów: Dominus flevit. Pan zapłakał! Kobiety jerozolimskie płakały nad Nim jako skazańcem. Ale był nieświadome faktu, że Syn Boży zapłakał znacznie wcześniej nad nimi, nad ich przyszłością, nad ich źle wychowanym potomstwem…

Kontemplując VIII Stację Drogi Krzyżowej pytajmy, czy dzisiaj słyszymy płacz Pana Jezusa nad polską ziemią, nad naszym Narodem i Kościołem, nade wszystko nad naszą polską młodzieżą, nad naszą przyszłością? Gdyż płacz Zbawiciela jest płaczem prorockim, popartym jakże dokładnymi zapowiedziami zdarzeń, które niechybnie nastąpią.

Gdy w sierpniu obchodziliśmy kolejną rocznicę Powstania Warszawskiego niewielu miało odwagę przytoczyć mało znane słowa proroctw, dotyczących zarówno losów naszej Ojczyzny, zwłaszcza jej stolicy. To ważne informacje, tak bliskie omawianej scenie z Ewangelii. Gdyż z jednej strony wiele z tych zdarzeń już nastąpiło, proroctwa się ziściły, ale nie wszystkie. Apele ze strony nieba nadal są aktualne, ich znaczenie jest jeszcze bardziej aktualne współcześnie dla całej naszej Ojczyzny i polskiego Kościoła.

Kiedy wspomina się o owym zniszczeniu Warszawy najczęściej pojawiają się przy tym nazwiska dwóch polskich mistyczek: św. Faustyny Kowalskiej oraz Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny. W sporządzanych jeszcze przed wybuchem II wojny światowej przez obie te niewiasty zapiskach, niejednokrotnie pojawiają się jasne przestrogi, iż gniew Boży zbliża się do Polski za liczne grzechy jej mieszkańców (zwłaszcza za rozpustę, nienawiść, aborcje i inne morderstwa).

Siostra Faustyna w swym „Dzienniczku” (nr 39) pisze tak: „Pewnego dnia powiedział mi Jezus, że spuści karę na jedno miasto, które jest najpiękniejsze w Ojczyźnie naszej. Kara ta miała być – jaką Bóg ukarał Sodomę i Gomorę. Widziałam wielkie zagniewanie Boże i dreszcz napełnił, przeszył mi serce”. Pan Jezus zachęca Siostrę Faustynę do szczególnej modlitwy ekspiacyjnej.

Podobny wątek odnajdujemy w pismach Rozalii Celakówny, gdy wspomina się o nadchodzącej wojnie jako „strasznej Bożej karze za grzechy”. Pisze dokładnie tak samo jak Siostra Faustyna: „Warszawa to miasto gorsze niż Sodoma” . I relacjonuje dalej: „Najwięcej zawiniły przed Panem Bogiem władze [polskie]. Ich zły przykład, lecz to mało tak powiedzieć, ich zwierzęce życie sprowadziło na cały kraj i naród tak straszne nieszczęścia. Dlaczego (…) nie znalazł ani jeden taki Piotr Skarga, który by Prezydentowi naszej Rzeczypospolitej wytknął jego występki i w ogóle całemu Rządowi, bo od pierwszego do ostatniego prawie wszyscy tacy byli do ostatniej chwili.

Miłosierny Bóg Ojciec pragnie ocalić Warszawę przed zasłużoną karą, a czyni to za pośrednictwem Matki Bożej Łaskawej, patronki stolicy. Od roku 1943 maja miejsca maryjne objawienia w Siekierkach, gdzie Matka Boża ukazuje się Władysławie Fronczakównej i Bronisławie Kurczewskiej. Za ich pośrednictwem Maryja w dramatycznych słowach będzie apelować do ludu stolicy o nawrócenie i pokutę, aby odwrócić wiszące nad miastem nieszczęście. Prosi o modlitwę dokładnie taką samą jak w roku 1920, kiedy cały niemalże lud stolicy, wraz z duchowieństwem żarliwie błagał o ocalenie przed nawałą bolszewicką. Jej ukazanie wówczas całkowicie zmieniło zdawałoby się już przesądzony wynik wojny i ocaliło Polskę!

Niestety po 23 latach, w czwartym roku okupacji niemieckiej, sytuacja jest diametralnie różna. To nie lud Warszawy błaga Maryję o pomoc, lecz Ona sama przychodzi z nieba i osobiście wzywa do modlitwy o pokój. Podejmuje się tej najbardziej niewdzięcznej misji, aby apelować: jeśli się nie nawrócicie, to wszyscy zginiecie.

Niestety: o ile przed nawałą bolszewicką zarówno w samej stolicy, jak też w całej Polsce przez całą dobę były otwarte były kościoły i modlono się żarliwie o Boże zmiłowanie, to przed wybuchem Powstania Warszawskiego nikt już do kościołów się nie udał. Gdy w roku 1920 wierzono w moc różańca, to młodzi powstańcy ze stolicy mieli w ręku butelki z benzyną do ataku na niemieckie czołgi.

III.

W kontekście Objawień Fatimskich warto uwypuklić pewien zdumiewający szczegół, który zwykle umyka naszej uwadze. Otóż w całym przebiegu tamtych wydarzeń najbardziej zdumiewającym jest fakt, jak bardzo słowa Matki Bożej i język owych dzieci są odległe od tego, z czym się dziś stykamy.

Z jednej strony główny przekaz Maryi to wezwanie do pokuty, do zadośćuczynienia, do ocalenia dusz idących na potępienie. Tych pojęć już dziś nie znamy. Z drugiej strony wręcz szokuje nas głęboka dojrzałość religijna tej trójki portugalskich, niepiśmiennych dzieci. W rozmowie z Matką Najświętszą pytają Ją o los osób zmarłych, troszczą się o zbawienie bliskich im osób czy pytają o to, jak im pomóc wydobyć się z Czyśćca.

Zastanawiam się, czy gdyby współczesne nam dzieci dostąpiły takiej nadzwyczajnej łaski mogąc rozmawiać z Maryją, czy podjęłyby w ogóle taką tematykę? Przecież ich wiedza na ten temat jest znikoma, wręcz zerowa. A przecież sto lat temu niepiśmienni pastuszkowie doskonale orientowali się w tej eschatologicznej rzeczywistości religijnej.

Dlatego też choćby na rekolekcjach często podejmuję problem zauważalnego braku dzieci na pogrzebach i ostrzegam słuchaczy, iż w przyszłości za nich, już jako za zmarłych, nie będzie się komu modlić, czy choćby zamówić intencję mszalną.

Czy trwa zamach na nasz naród?

Zabija się Polaków, zanim się narodzą.

Zabija się ich myślenie, zanim się ono pojawi.

Zabija się też sumienie, zanim ono zacznie działać.

Zabija się dziewczynki wpierw, nim staną się kobietami.

Zabija się kobiety, zanim staną się matkami, by już odtąd ich macierzyństwo było nasączone jadem śmierci.

Zabija się bezgrzeszne lata dzieciństwa w dzieciach, zanim z dzieciństwa one wyrosną.

Zabija się kobiecość w kobietach, zanim w ogóle ona zakwitnie, jak zerwany pąk, który nigdy nie stanie się już kwiatem…

Trwa wojna, tym straszniejsza, że w ogóle niedostrzegalna…

Kościół w Polsce musi się obudzić, inaczej straci – a może już całkowicie stracił – młode pokolenie. Dziś określa się je mianem milenialsów”, czyli ludzi urodzonych na przełomie wieków. To niby nadal są Polacy, lecz praktycznie to już emigracja cyfrowa, ich życie toczy się już zupełnie gdzie indziej, w internetowej sieci.

Ich mentalność kształtowana jest przez memy, a nie mamy! Nie chcą słuchać kazań, nie słuchają ekspertów, gdyż sami się uważają za ekspertów, zarazem są tak przerażająco bezradni wobec życiowych problemów.

Dlatego na koniec raz jeszcze zwracam się do rodziców, a matek szczególnie. Wasze powołanie rodzicielskie właściwie nigdy się nie kończy. Niech płacz Zbawiciela nad waszymi dziećmi wstrząśnie waszymi sumieniami i obudzi z letargu.

Obyśmy podjęciem wspólnego wyzwania ocalenia młodego pokolenia oddalili czas takiej kary na nasz Naród, by nigdy z ust polskich rodziców nie padły słowa wołania do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Niech nas wspiera przeogromna opieka Maryi, Matki Bolesnej, która podobnie jak dzieciom fatimskim obiecuje swoją pomoc.

A z tą pomocą, wybłaganą na różańcu, możemy odnieść duchowe zwycięstwo na miarę Bitwy Warszawskiej sprzed stu lat. Amen.

Nadesłał: MCh.

Jedna myśl w temacie “Nie płaczcie nade Mną. Niewysłuchane kazanie kapłana, któremu wygnano ludzi z kościoła.

Add yours

Dodaj komentarz

Website Built with WordPress.com.

Up ↑