Miłość Boga i nacjonalizm kulturowy mocą przetrwania Narodu Polskiego.

Z pomiędzy wszystkich narodów chrześcijańskich jesteśmy my, Polacy, najwięcej zagrożeni przez krecią politykę żydowską. Najwięcej, bo jesteśmy politycznie, społecznie i z powodu naszej miękkości rasowej najsłabsi; — najwięcej, bo w samej Warszawie mieszka więcej Żydów, aniżeli we Włoszech, Hiszpanii, Portugalii, Francji i Belgii do kupy razem. Wiedzą o tym Żydzi i dlatego zachowują się tak, jakbyśmy u nich mieszkali, a nie odwrotnie.

I dlatego powinniśmy my być daleko czujniejsi od wszystkich innych narodów na to, co się dzieje w duszy żydowskiej. Wystarcza znać dokładnie zamiary, dążenia Żydów, aby się móc bronić skutecznie.

Żydzi usiłują zdemoralizować narody chrześcijańskie, zatruć ich duszę, zniszczyć ich tradycje narodowe, ich kulturę za pomocą prasy. Więc trzeba nie czytać czasopism, redagowanych przez Żydów albo szabes gojów. Odgrywają Żydzi dla swoich celów rolę postępowców, reformatorów, socjalistów i t. d. Więc nie trzeba wierzyć w ich sztuczne kłamstwa, nie pozwalać się obalamucać ich działaczom. Obniżają Żydzi świadomie, rozmyślnie znaczenie chrystianizmu i jego duchowieństwa. Więc trzeba trzymać się swojej wiary i kultury chrześcijańskiej i bronić swojego duchowieństwa przeciw ich napaściom.

Wysysają Żydzi z „gojów” wszystko, co się tylko da, szachrują, oszukują bez litości. Więc trzeba ich handel omijać. Jest dosyć kupców, przemysłowców i bankierów chrześcijańskich…

Rzecz dziwna, że polscy pisarze antyżydowscy z czasów dawniejszych, którzy ocierali się ciągle o Żydów, omijali ich mrzonki polityczne, ważniejsze od szachrajstwa i lichwy. Dopiero w czasach najnowszych odezwał się w Warszawie mąż rozumny (w r. 1917), odgadujący ich tajemnice dr. Kazimierz Niedzielski, sumienny, znakomity lekarz, pisze w jednym ze swoich dzieł, p.t.: „Z burzliwych dni 1904—1905 r.“ bardzo słusznie: „Z dawna już publiczną stało się tajemnicą, że lud żydowski, tak chętnie piszący się na popularne w sferach niektórych zasady międzynarodówki, tak zwalczający uczucia narodowościowe u chrześcijan, sam do typowych zalicza się nacjonalistów, rzecz prosta, w ujemnym znaczeniu słowa. Krzewiąc idee internacjonalizmu, gra farsę tylko, ośmieszającą tradycje ludów innych, narodowe odrębności swoje uważa za nietykalne, święte. Ze czcią otacza je opieką, składając dowód wyrobienia politycznego i mądrości.  Od czasu rozproszenia się „narodu wybranego” na cztery krańce świata, Żydzi w każdym kraju, w którym pozwolono im osiedlić się, stali się czynnikiem rozkładu społecznego i fermentem, osłabiającym napięcie uczuć patriotycznych. To też już w imię instynktu samozachowawczego, wrodzonego ustrojom społecznymi pojedynczym członkom, wszystkie narody świata bez różnicy ras, wyznania i barw skóry, mają owego Izraela w obrzydzeniu i świadomie, bądź nieświadomie pracują nad wyrugowaniem Żydów ze swego kraju.

Jak mógł ten lud gnębiony, oplwany i skopany, ten lud, karmiony wzgardą, dojść do tak wielkiego stopnia potęgi, zapyta kto? Czy przez pieniądze tylko? Stanowczo — nie! Pieniądze były tu jedynie narzędziem, którym posługiwał się w zwycięskim z przeszkodami zmaganiu się. Twierdzić, iż Żyd pokonał i podbił świat pieniędzmi, to jeszcze nie wszystko. — Poczucie wielkości narodowej jest właśnie siłą narodu żydowskiego. Nacjonalizm i tylko nacjonalizm, dopomógł mu do wytrwania wśród prób okropnych, pod brzemieniem których nie ugiął się, choć trwały wieki. Żaden z narodów świata idei nacjonalizmu nie trzyma się tak ślepo, jak trzyma się syn Izraela. Dla Żyda niema, jak dla chrześcijanina, dwóch światów: jednej ojczyzny na ziemi, a drugie w niebie. Tradycja i pisma wskazują mu jedną tylko ojczyznę — ziemską. T u panuj, tu dochodź do potęgi, a niebo zostaw gojowi! Ów płaszczyk modernistyczny, którym współczesny Żyd okrywa się tak chętnie, sceptycyzm na punkcie wiary, socjalizm, za sprawę którego walczy — wszystko to głupstwo, farsa, piasek, rzucany w oczy naiwnym gojom. Żyd będzie Żydem zawsze, Żydem z krwi i kości, Azjatą, fanatykiem, sekciarzem… Jak dziki zwierz w niewoli, może popełzać u stóp pana swojego i pogromcy schylać grzbiet pod batem; lecz biada pogromcy, gdy potknie się, upadnie. Zwierz dziki rzuci się nań wtedy, rozszarpie, pożre. Misja Jakóba miała by być zwyczajną legendą tylko, a Jeruzalem, miasto święte i stolica świata czczym słowem? Nie, tak nie będzie! Byłoby to zagładą ideałów żydowskich, zburzeniem drogich sercu tradycji, zaprzeczeniem Izraelowi racji bytu na świecie. Żyd nie wyrzeknie się za nic kultu swych ojców, nie spali Ksiąg Zakonu. Talmud mówi mu na każdej stronie niemal o dawnej ziemi, Żydów ojczyźnie. W stając, czy idąc na spoczynek, zasiadając do stołu z szampanem i homarami, czy skromną miarką okowity z cebulą, Żyd modli się do Jehowy swego i wyzywa go, aby przyśpieszył tryumf Izraela i ostateczny upadek niewiernych”

Francuski minister spraw zagranicznych, Emil Flourens, mówił o Żydach (w r. 1909): „Poza tajemnicami polityki na wielką skalę, w głębi utkanej mocno i zręcznie zarzuconej sieci, na dnie siatki, która z dniem każdym krępuje coraz mocniej narody chrześcijańskie, siedzi, niczym pająk drapieżny, przyczajony, ukryty Żyd, gotów do skoku na upatrzoną z góry ofiarę”.

 

Fragment książki Historia Żydów Polskich.pdf – do ściągnięcia

Dodaj komentarz

Website Built with WordPress.com.

Up ↑