Tajemniczy i ukryty przed Polakami dokument Niepodległej Polski.

Nasza redakcja jest zniesmaczona nieszczerymi obchodami Dnia Niepodległości, które bardziej, niż na miłości do Polski, zostały zogniskowane w nienawiści do innego narodu. Zamiast sięgać do własnych wartości, do własnej tożsamości, Marszu Niepodległości i patriotyzmu Polaków używa się w interesie synagogi, kanalizując energię Polaków, by rozpędzoną masę patriotów puścić kanałami, którymi być może ma popłynąć polska krew w obcych interesach. Jakże dobrze znamy te nasze historyczne powstania, które zatrzymywali papieże, które przerywały objawienia choćby w Gietrzwałdzie. Zarządzany obcymi interesami naród, wpychany w nowe i niepotrzebne konflikty, by oczyścić naszą ziemię polską z polskiego rozumnego żywiołu, który znowu gnany jest jak stado, do nowej wojny o „niepodległość” w interesach światowej synagogi. I te idee, oczywiście nie wprost, wybrzmiały w słowach organizatorów, i programie, który miał być manifestem przeciwko rosyjskiemu imperializmowi. A czemu nie przeciwko światowemu spiskowi, który wymordował setki tysięcy Polaków w ostatnich dwóch latach? Czemu przeciwko narodowi, który nie wymordowywał aktualnie żadnego Polaka, oprócz tego, który sam zaryzykował jadąc jako najemnik na wojnę, a nie przeciwko mafii, która szpitalnie wymordowała setki tysiące Polaków zabójczymi procedurami medycznymi?

Dlaczego kieruje się nienawiść Polaków pod pozorami patriotyzmu, w przeciwną stronę niż ta, z której wypływa aktualny i realny ubój Polaków? W hasłach, padających na tegorocznym Marszu Niepodległości czuć woń przyszłego uboju, jaki szykuje Polsce ten, kto w usta organizatorów wkłada teksty o rosyjskim imperializmie.
Gdzie szukamy niepodległości – w nienawiści do innego narodu, czy w wolności we własnym kraju, na własnej ziemi i w samostanowieniu?
Polacy nie mają pojęcia, kim są. Nawet przy takich okazjach wielkość i znaczenie duchowe Polski nie wybrzmiało i nie wybrzmiewa. Nikt nie chce nam o tym mówić. O prawdziwym bogactwie i istocie polskości nikt się nie zająknie, bo nie wpisuje się ona w potrzeby światowej synagogi szatana a wręcz jest jej przeciwna.

Przypomina nam się diagnoza, skreślona przez profesora Władysława Konopczyńskiego:

„Nie rozumiano tej głębszej, dla wielu niezgłębionej prawdy, że wolność zarówno jednostkowa jak i zbiorowa, oznacza przede wszystkim zależność od woli własnej, a dopiero potem, w konsekwencji, niezawisłość od woli cudzej. Niepodległość narodowa, jakkolwiek ją prawnie czy figuralnie nazwiemy: wolnością, majestatem, samowładnością, suwerenitem, bywa tym pewniejsza, im silniej w niej tętni wewnętrzna moc twórcza, im więcej się na nią składa bogactwa myślącej i czującej duszy:
są to jej źródła, jej istotne wiązania, kiedy lęk przed zagranicą lub pogarda dla obcych stanowią tylko jej zewnętrzną powłokę. Niepodległość buduje się od wewnątrz, a dopiero ochrania od zewnątrz. Trzeba mieć co kochać, aby dla tej miłości nieść życie na szaniec.”
Prof. Władysław Konopczyński: „Konfederacja Barska. Przebieg, tajemne cele i jawne skutki”, str. 45.

Jest w Polsce pewna biblioteka, w której w sejfie, niedostępny dla nikogo, leży nieznany powszechnie dokument sporządzony na ostatnim Sejmie w Parczewie. Jest to zapis przyjęcia przez Polskiego króla Zygmunta Augusta Wielkiego uchwał o przyjęciu zapisów Soboru Trydenckiego jako administracyjnego prawa Polski. Co mówi dawne i dzisiejsze prawo kanoniczne wobec tego faktu?
Pięciowiekowe dokumenty o których nikt nie wspomina, choć są świadectwem polskiej duszy, polskiego prawa i polskiej tożsamości. Kto na Marszu Niepodległości w ogóle wspomniał o tym, czym jest polskość?

Kto zapytał o prawo do Mszy Świętej, którą obronił przed heretykami Sobór Trydencki a w Polsce Zygmunt August Wielki?

Jakże skundlonym jesteśmy narodem, że nikt z polskich profesorów, narodowców, działaczy patriotycznych, kardynałów i biskupów nic nam przy okazji obchodów Niepodległości Polski nie powiedział. Nie pytamy o polityków, bo wobec naszej najskromniejszej wiedzy jest to u nich niemożliwe.
A jakżeby miał ktokolwiek powiedzieć, skoro dzień ten jest świętem osadzenia Piłsudskiego przy sterach władzy i eliminacji prawdziwych polskich patriotów a dopuszczenie lokajów i kelnerów obcych potęg do władzy w Polsce.

Kim trzeba być, żeby w sprawie popularyzacji tej wiedzy nic nie zrobić, będąc patriotą, Polakiem i narodowcem? Będąc polskim profesorem, doktorem, historykiem, prawnikiem?

Przyjęcie uchwał Soboru Trydenckiego na Sejmie w Parczewie jest administracyjnym zatwierdzeniem Tradycji Świętej w Polsce.

Jest to administracyjne przyjęcie Tradycji Świętej Kościoła Katolickiego jako prawa własnego państwa polskiego.

Biedaprofesorowie, biedanaukowcy, wyprodukowani przez judeoprotestantyzm, którego pojęcia Sobór Trydencki by nie przełknął, nie chcą mieć z tą prawdziwą wiedzą o Polsce nic wspólnego. Szybciej będą sięgali do tradycji starożytnych Aten, Grecji, Rzymu, do judaizmu, co teraz coraz bardziej modne, kiedy synagoga montuje kolejny spisek, by polską krwią walczyć o „wolność Ukrainy”. Ale pominą skrupulatnie fakt, że podstawą polskości jest przede wszystkich Chrzest Polski, potem oddanie Polski w opiekę i własność Papieżowi pod koniec X wieku, i przyjęcie ustaw Świętego Kościoła jako własnego prawa administracyjnego, czego dokument w Polsce jest w sejfie, pod kluczem. Ma nie istnieć w świadomości Polaków. Polakom ma wystarczyć nienawiść do Rosji za wszystkie wartości, za Boga, za wiarę, za Tradycję Świętą, za wielką i potężną duchową tożsamość.
Dzisiejsze kopanie rowu nienawiści między narodem polskim a rosyjskim podlega sądowi Trybunału Stanu, jeśliby taki istniał.

Zaś profesorowie polscy milczą. Nikt się nie zająknie. Są na krótkim sznurku czegoś, co dla niepoznaki nazywa się „judeochrześcijaństwem” a co jest kłamstwem, mającym religijnie usankcjonować władanie synagogi w polskiej duszy, religii i polityce. I tego manifestem coraz bardziej stają się polskie obchody niepodległości. Nie mają autentycznego wymiaru. Nie mają żadnej szczerości. Są tylko manewrami mającymi przygotować Polaków w imię kolejnej chazarskiej „walki o pokój” do wylewu polskiej krwi.
Tymczasem polskość jest schowana w sejfach. Niedostępna. Ma nie istnieć. Ma być wyrwana z korzeniami, bez ciągłości z polskimi odwiecznymi dokumentami poświadczającymi historię, tożsamość i duszę Polski.

Tworzy się polską rację stanu dla prostaczków, jak nowe miejsca kultu dla gojów. Polacy mają zapomnieć o tym, że Św. Michał Archanioł walczył dla ocalenia Polaków z poganami Anielskim Wojskiem w Bliznem. Żeby Polacy nie wiedzieli, jak potężnego mamy Patrona.

Ale powstało nowe, wydumane miejsce kultu na polityczne potrzeby, „sanktuarium” w Strachocinie, choć każda przedwojenna książka, opisująca życiorys Św. Andrzeja Boboli wskazuje na miejsce urodzenia albo Ziemię Sandomierską albo Płocką. To także jest do końca niepewne. A ktoś stworzył miejsce spędu Polaków zupełnie wyssane z palca. Trzeba by się zainteresować, czy tam w okolicy jakiś rabin nie jest pochowany, może byśmy wiedzieli, dlaczego akurat tam. I biedaprofesorowie na chazarskim żołdzie tworzą bajeczki mające te bzdurne rzeczy autoryzować i wodzić polskich katolików od Annasza do Kajfasza, i dobrze na tym zarobić.

Tymczasem niszczenie prawdziwych i ważnych dla Polaków miejsc kultu trwa. W Osuchowej najpierw proboszcz wydzierżawił teren objawień od Lasów Państwowych. Pod pozorami remontu i konserwacji kazał rozebrać barierkę, zabezpieczającą Krzyż, kazał zdjąć płytę zakupioną przez wdowy i staruszki z nędznych emerytur, rozebrał klęcznik, żeby nie można się było godnie pomodlić. Każdy proboszcz tego miejsca nie miał nic przeciwko temu, żeby to miejsce zalały wody stawów. Grząską groblę pomiędzy stawami kobiety wysypywały przywożonym w torebkach żwirkiem, i obsadzały kwiatami i krzewinkami, by korzenie utrwalały osuwającą się ziemię, aby zachować to święte miejsce od zniszczenia.
A teraz każdy pies, po rozebraniu ogrodzenia, może nasikać na miejsce maryjnych objawień. Może zdefekować się pod katolicki Krzyż.

Strachocina zaczyna prężnie przynosić pieniądze, choć jest wyssaną z palca bajeczką dla głupich polskich gojów, a miejsce, na którym Matka Boża obiecała pozostać do końca czasów, zamienia się rękami lokalnego administratora w ruinę. Zresztą to samo się stało – uległa sprofanowaniu – na Jasnej Górze, i to samo dzieje się w Gietrzwałdzie, gdzie ciężkie prace budowlane pod hotel, amfiteatr, miejsca użycia i konsumpcji, targu i zysku, niszczą niepowtarzalną ciszę i klimat polskiego świętego miejsca, w którym Matka Boża zatrzymała przelew polskiej krwi i doprowadziła do odzyskania niepodległości przez wzmocnienie polskiej rodziny, przez pracę nad moralnością ojców i matek, duchownych i świeckich.

Z wielki niesmakiem patrzy się na te niepodległościowe spektakle, w których mówi się o interesach wszystkich graczy światowych interesów, a nie mówi o tym, co prawdziwie polskie, co należy do duchowej i prawnej tożsamości Polski. A tym są zapisy Ostatniego Sejmu w Parczewie.
Zapisy, które Tradycję Świętą Katolicką ustanowiły administracyjnie prawem Królestwa Polskiego.

Kto walczy z Tradycją Katolicką w Polsce, Mszą Łacińską, nie jest Synem Narodu Polskiego.

Kto rozbiera barierki wokół Krzyży znaczących ślady stóp Matki Najświętszej na Polskiej ziemi, jak w Osuchowej, nie jest synem Narodu Polskiego.

Kto buldożerami rozpruwa miejsca objawień maryjnych, jak w Gietrzwałdzie, gdzie Matka Boża zatrzymała kolejny przelew krwi polskiej w imię „niepodległości” sterowanej przez obce interesy, nie jest Synem ziemi polskiej.

Kto ku pogardzie stacje Drogi Krzyżowej opatruje napisem: „Zwłoki”, jak w Bliznem, a kościółki sanktuariów zamyka przed wiernymi, nie jest Synem polskiej ziemi ani dzieckiem Kościoła.

Milczące, zamknięte w sejfie dokumenty o przyjęciu Soboru Trydenckiego jako prawa własnego, administracyjnego Królestwa Polskiego, są sprawdzianem intelektualnej, prawnej, administracyjnej i duchowej niepodległości Polaków.

Żadne zarządzane przez obce mocarstwa pochody kanalizujące polski żywioł do walki o „niepodległość” w imię tych, którzy wymordowali setki tysięcy Polaków w tylko ostatnie dwa lata, nie mają nic wspólnego z polską niepodległością. Prawdziwa niepodległość leży zamknięta pod kluczem w archiwach, sikają na nią psy po bezczeszczonych polskich miejscach kultu i umiera we współczesnych szpitalach. Podobna jest do owego kościółka po mazowieckiej stronie Wisły, pamiętającego sąd króla nad Świętym Stanisławem, który sypie się w gruzy.

Oto realny obraz proponowanej nam przez „judeochrześcijaństwo”, inspirowane mesjanizmem Szabtaja Cwi i Jakuba Józefa von Frank-Dobruckiego, niepodległości Polski.

Kościółek postawiony w miejscu sądu Króla Bolesława Śmiałego nad Biskupem Stanisławem ze Szczepanowa.
Na tym sądzie Biskup Stanisław poświadczył prawdę ustami świadka, wskrzeszonego na rozprawę sądową Rycerza Piotra Strzemieńczyka, który był świadkiem sądowym 3 lata po własnej śmierci.
Na ten cud powoływał się Sobór w Bazylei potwierdzając nauką Kościoła nieśmiertelność ludzkiej duszy.



Obraz tytułowy: Rękopis Institutiones (fragment). Pochodzi ze zbiorów zdigitalizowanych z Biblioteki Kórnickich.

20 myśli w temacie “Tajemniczy i ukryty przed Polakami dokument Niepodległej Polski.

Add yours

  1. „Kto buldożerami rozpruwa miejsca objawień maryjnych, jak w Gietrzwałdzie…” – pierwszym, który przeprowadził istotne prace budowlane po objawieniach był ksiądz proboszcz Augustyn Weichsel, świadek wydarzeń [dziwię się, że kanonicy jeszcze nie zainicjowali procesu beatyfikacyjnego tego świątobliwego kapłana].

    Stawianie gospód w miejscach pielgrzymkowych jest zwykłą praktyką kościelną i nie ma nad czym rozdzierać szat. Poniżej cytat z wizytacji kanonicznej AD 1791:

    Wizytatorzy tak podsumowali wówczas kult liturgiczny w Piotrawinie: „Cześć Boska kwitnie, chwała świętego biskupa Stanisława pomnaża się, Lud Parafialny y przychodni wygodę wszyscy odbierają, miłość i pociechę”.
    Źródło: https://www.wilanow-palac.pl/kult_sw_stanislawa_w_piotrawinie.html

    P.S.
    „Podobna jest do owego kościółka na mazowieckiej stronie Wisły, pamiętającego sąd króla nad Świętym Stanisławem, który sypie się w gruzy.”

    W jakiej miejscowości znajduje się ta ruina?

    Polubienie

      1. Płynęło się Wisłą kajakiem w tym roku od Sandomierza, da Bóg, że w przyszłym zajadę i do Piotrawina i do Kolonii Nadwiślańskiej.

        Polubienie

      2. Od brzegu Wisły na wysokości Piotrawina, po drugiej stronie jest stara tama, być może dawniej szykowana dla wojsk. Jest to dość charakterystyczna budowla. Teraz poniszczona, Wisła naniosła piasek, jest otoczona piaskami, zaroślami, ale dość widoczna. Jest ona drogą prowadzącą jak po sznurku od strony Wisły do wału przeciwpowodziowego. Jak Pan tam dotrze, stanie oko w oko z widokiem, jaki jest na zdjęciu. Powodzenia. Warto.

        Polubienie

      3. Miejsce wskrzeszenia? – znaczyłoby to, że był tam kościół a wokół cmentarz [kościół = ‚kości wokół’]. Bardziej prawdopodobne, że sąd królewski odbył się na spornej nieruchomości (raczej rozległej). Przed swym nawróceniem, królowi Bolesławowi bardziej zależało na dobrach ziemskich, niż bogactwach duchowych, o czym świadczy śmiertelny zamach na Biskupa Stanisława, pomimo wskrzeszenia przezeń koronnego świadka rycerza Piotra, którego monarcha osobiście przepytywał w przedmiotowej sprawie.

        17 listopada, św. Grzegorza Taumaturga

        P.S.
        Płynąc latem Wisłą (bez szczegółowej mapy, czy GPS), któregoś dnia zauważyłem na prawym brzegu biały pałac (teraz wiem, że w Piotrawienie), a że było około południa, zacząłem odmawiać ‚Angelus’ i dokładnie wtedy uderzył dzwon w kościele ŚŚ. Tomasza Apostoła i Stanisława BM – zapamiętałem to miejsce ze względu na tę koincydencję.

        Polubienie

    1. W miejscach świętych ważniejsza jest modlitwa, szacunek do Boga i skupienia wierzących. Jeśli budową lub niszczeniem tego, co zbudowano wcześniej, niszczy się klimat modlitwy i skupienia, poniża się miejsce święte i pielgrzymów. Poniża się Kościół. Eliminuje się kult a organizuje miejsce zarabiania na religijności wierzących. Plac wokół sanktuarium nie potrzebuje takich instalacji i psich kup w źródełku i na dróżkach różańcowych a tak w Gietrzwałdzie teraz jest.

      Polubienie

  2. Katedra Sandomierska. Kiedyś miejsce modlitwy. Teraz, kiedy za pieniądze Unii Europejskiej odremontowano Katedrę, w umowie było przystosowanie Katedry do nowych funkcji kulturowych. Miała być otwarta dla zwiedzających.
    I cóż się stało? Przestała być miejscem modlitwy. Całe dnie megafon drze mordę na cały kościół o zabytkach, malowidłach, architekturze i modlitwę eliminuje, bo jest ona niemożliwa w takim hałasie, gorszym niż na dworcu lub zakładzie produkcyjnym.
    Co powie wizytator biskupa, kiedy biskup sam zadecydował, że chce pieniądze unijne i zobowiązał się do zniszczenia sakralnego charakteru wnętrza kościoła poprzez montaż sprzętu uniemożliwiającego ciszę i modlitwę. Złamał przy tym Prawo Kanoniczne, choć sam jest kanonistą. Dopuścił rzeczy nie odpowiadające świętości miejsca.

    Jak więc wizytator w tej sytuacji, współcześnie ma zaopiniować zniszczenie Gietrzwałdu materialnie, kiedy biskup ma mieć sam dochody od interesu, który się w Gietrzwałdzie instaluje?
    Jak ma bronić i kto, świętości miejsca modlitwy jakim powinna być Sandomierska Katedra, w sferze duchowej, modlitewnej, jeśli biskup sam jest niszczycielem sakralnego charakteru kościoła za unijne pieniądze?
    Jaki wizytator współcześnie wytknie biskupowi, kanoniście, że łamie prawo kanoniczne, pozwalając w Katedrze na rzeczy niegodne świętości miejsca, które są w stanie rozdartymi głośnikami zabić wszelką myśl nie tylko modlitwę?
    Wulgarne, chamskie niszczenie świętości. Wizytacja kanoniczna A.D. 1791 jest wspaniałym świadectwem wiary i troski o Kościół.
    Dziś urzędnicy i administratorzy to dorobkiewicze i tchórze. Mimo, że bywają kanonistami, nie mają nic do powiedzenia w obronie sanktuariów, które dla XVII wiecznych katolików były świętościami. Niszczą to, co ówczesne pokolenie broniło własną krwią. Podłoty, zdrajcy i tchórze przekupni. Lokaje banksterów, którzy za mamonę są w stanie zabić ducha modlitwy w podległych sobie kościołach, jak biskup sandomierski i gietrzwałdzki.

    Polubienie

  3. Nawet w muzeach nie ma takiego gwaru, jaki urządzają biskupi w zabytkowych kościołach. Dyskretnie oprowadzają zwiedzających przewodnicy i to tak, żeby gwaru nie było, żeby nie przeszkadzać innym w obcowaniu z kulturą. Nawet na to nie stać sandomierskiego kanonisty na stolcu biskupim.

    Polubienie

  4. Dlaczego takiego artykułu nie znajdziemy w Pis-owskiej propagandzie? Dlaczego takiego artykułu nie znajdziemy w TVP dez-Info? Dlaczego o Sejmie w Parczewie nie mówią „Ateny Roztocza”? Artykuł tryska świeżością, oryginalnością, która wystarczy na dekady przywracania prawa i rozumu naturalnego w Narodzie polskim.
    Bez Konstytucji z Parczewa wszystkie instytucje i autorytety w Polsce to filuty i koszałki – opałki.

    Polubienie

  5. B rzyd ka wojna, czyli jak broniliśmy rabina a on sprzedawał nam kulki.

    Zbuntowali się rzydowscy Kozacy czyli: Александръ Поручикъ Еврейское казачество восстало.
    Tekst po polsku:

    Naprzód przyjaciele naprzód pora nastała
    Wigilię wyjścia świętuje naród
    Żydowscy Kozacy powstali
    W Birobidżanie był przewrót.

    W kozacki krąg zeszliśmy się po kryjomu
    Według praw wszelkich wielkich tragedii
    Przykryliśmy papachami jarmułki,
    do siodeł przytroczyliśmy Talmud

    Nikt nie chciał zostać atamanem
    Przecież ataman pierwszy idzie w bój
    Potem wybraliśmy Lejbę Blejziermana
    On wziął za to pieniędzy że Boże mój

    A zastępcą wybraliśmy Katza
    Za twardość ducha i ogromny nos,
    On w sztandar nam zakazał smarkać
    I odpowiadać pytaniem na pytanie

    I przyszedł bój a co my możemy zrobić
    Dookoła wrogowie od nas silniejsi
    Swoje wojsko rozwinęliśmy śmiało
    I spięliśmy ostrogami bojowe konie

    Gnaliśmy w tył jak polem czarny wicher
    Wierząc że śmierć nie miła Kozakowi
    I rozwiewały się pejsy nasze śmiało
    Splatając się z końską grzywą w biegu

    Nasz ataman dognał nas kobyle
    Błagam was , wracajcie do walki
    konie były w kurzu i w mydle
    I Kozacy nie słuchali rozkazu

    I przyszedł Katz – Szalom bracia kozacy
    Kto w bój pójdzie przedstawię do orderów
    A ten kto wykpi się od ataku
    Ten amunicję przywoził będzie nam

    Nie poddaliśmy się tym namowom
    Tam ckm a kto u nas jest bohaterem
    Nasz Rabinowicz ukrył się w szpitalu
    Mówiąc że został ranny prosto w hemoroidy

    Na nas spadła lawina wrogów
    Rzędy bagnetów ołowianego ognia szkwał
    My chroniliśmy naszego rabina
    On żwawo nam naboje sprzedawał

    Ale wróg był silniejszy i zostaliśmy rozbici.
    Edwa pospieszył wyprzedać obóz
    Zapisaliśmy się wszyscy do antysemitów
    Taka była odpowiedź na nasze żydowskie pytanie.

    Oryginał:
    Вперед друзья, вперед пора настала,
    Канун исхода празднует народ.
    Еврейское казачество восстало,
    В Биробиджане был переворот.

    В казачий круг сошлись мы втихомолку,
    Блюдя законы всех великих смут,
    Прикрыли мы папахами ермолки,
    и к седлам приторочили талмуд

    не шел на должность атамана,
    Ведь атаман поскачет первым в бой,
    Потом избрали Лёву Блейзермана,
    Он взял за это денег боже ж мой.

    А есаулом выбрали мы Каца,
    За твердость духа и огромный нос,
    Он в знамя нам не разрешал сморкаться,
    И отвечать вопросом на вопрос.

    Вот грянул бой, а что мы можем сделать,
    Кругом враги, а вдруг они сильней,
    Свои ряды мы развернули смело,
    И боевых пришпорили коней.

    Мы мчались в тыл, как полем черный вихрь,
    Решив, что смерть не люба казаку,
    Как развевались пейсы наши лихо,
    Сплетаясь с гривой конской на скаку,

    Наш атаман догнал нас на кобыле,
    Я умоляю в бой вернуться вас,
    А кони были в перхоти и в мыле,
    И казаки не слухали приказ.

    Тут вышел Кац, Шалом браты-казаки,
    Кто в бой пойдёть представлю к орденам,
    А тот кто откупился от атаки,
    Тот подвозить снаряды будет нам.

    Мы не сдались на уговоры эти,
    Там пулемет, а кто у нас герой,
    Наш Рабинович скрылся в лазарете,
    Сказав, что ранен прямо в геморрой.

    На нас врагов надвинулась лавина,
    Ряды штыков, огня свинцовый шквал,
    Мы защищали нашего раввина,
    Он бойко нам патроны продавал.

    Но враг силен и были мы разбиты,
    Едва успевши распродать обоз,
    Мы записались все в антисемиты,
    Так был решён еврейский наш вопрос

    Polubienie

  6. Jaki kaktus, takie walnięcie (czyli ukłucie).
    To, co poniżej jest naprawdę nie dla idiotów.
    Czyli nawet nie dla zwolenników p. prof. Wielomskiego, a nawet p. prof. Bartyzela. Dlaczego Konstytucja Parczewska z 1564 r. (ostatni sejm w Parczewie) nie znalazła swego miejsca w „Volumina Legum” (pierwszy polski zbiór prawa stanowionego, zawierający zapis wszystkich przywilejów królewskich i konstytucji sejmowych od roku 1347 do 1793). W jaki sposób najwybitniejsza konstytucja Polski z Parczewa znalazła się w Bibliotece Kórnickiej. Dlaczego najwybitniejsza konstytucja wszechczasów została zamknięta przed Polakami w stalowym sejfie Biblioteki Kórnickiej. Dlaczego klucze do tego sejfu spoczywają w gestii masonerii z Krakowa?
    Dlaczego wszyscy wielcy opiekunowie Biblioteki Kórnickiej od czasu przebywania w niej Konstytucji Parczewskiej porobili wielkie kariery patriotyczne. Dlaczego saga rodziny Giertychów mająca
    długoletni dostęp do konstytucji z Parczewa nie udostępniła jej tekstu (to tylko jedna strona pisana 12-stką) Narodowi Polskiemu. Ten stan rzeczy rzuca cień na Giertychów i woła o wielopokoleniową pomstę Trybunału Narodu Polskiego.
    Dlaczego Jacek Kowalski, pierdolący na drutach o żydowskim pomyśle na sarmację ani razu nie ośpiewał tekstu i znaczenia Konstytucji Parczewskiej.
    Czyżby polska prawica to historycy europejskiej prostytucji a wykształcenie klasyczne to wgląd w seksualne życie mieszkańców Egiptu, Babilonu i wyspy Lesbos? Mam nadzieję, że odpowiedzi nie będzie musiał udzielać PRL-owski albo post PRL-owski aktor porno Pan Jaszczur, ani jeszcze gorszy bo piłsudyczykowski pan Patlewicz.
    Resztę, która zna temat a dosadnie milczy, należy umieścić pomiędzy pornoprawicą Sendeckiego, a piątą kolumną pod dyrekcją BND z f SS px.
    P.S. Twój Ragazza forda Capri ci nie kupi…

    Polubienie

  7. Drogi i ostro kłujący Panie Tadeuszu Kaktusie.
    Wobec takiego dictum przyjaźń z Panem jest niemożliwa i dlatego:
    „Z autobusem Arabów zdradziła go, nigdy nie był już sobą, o nie…”
    Bo któż może wytrzymać ten widok osobistego konta bankowego na które spływają granty od brudnych żydów z Wall Street
    albo paceful’nych masonów z Dallas. Yo jest constans polityki środkowoeuropejskiej.

    P.S. A pan Grzegorz nie w lecie, nie w lesie, nie w lesie, nie w lesie, nie w lesie, nie w lesie,
    dokument parczewski przyniesie, przyniesie, przyniesie, przyniesie bęc!

    Polubienie

  8. Drogi i ostro kłujący Panie Tadeuszu Kaktusie.
    Wobec takiego dictum przyjaźń z Panem jest niemożliwa i dlatego:
    „Z autobusem Arabów zdradziła go, nigdy nie był już sobą, o nie…”
    Bo któż może wytrzymać ten widok osobistego konta bankowego na które spływają granty od brudnych żydów z Wall Street
    albo paceful’nych masonów z Dallas. To jest constans polityki środkowoeuropejskiego.

    P.S. A pan Grzegorz nie w lesie, nie w lesie, nie w lesie, nie w lesie, nie w lesie, nie w lesie,
    dokument parczewski przyniesie, przyniesie, przyniesie, przyniesie bęc!

    Polubienie

Dodaj komentarz

Website Built with WordPress.com.

Up ↑