Dlaczego Boskie Serce nad Boskim Intelektem?

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.

Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.

I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.

1 Kor 1,3

W czasach, kiedy ludzie stają się zimni i bezduszni, jak maszyny, które tworzą,  kiedy ideałem człowieczeństwa jest niezaburzony niczym racjonalizm a kolejne programy duszpasterskie popychają katolików do kolejnych nic nie znaczących, powierzchownych działań, musimy wracać do wypowiedzianych przez Boga zasad stworzenia. Choćby ogłaszano kolejne programy duszpasterskie angażujące fizycznie, wokalnie, sportowo, aktywnościowo młodzież i dorosłych, choćby organizowano coraz bardziej kinetycznie aktywne wspólnoty kościelne a nawet, choćby organizowano przemądre debaty, konferencje i kongresy, mające ratować Kościół przez upadkiem, wszystko to może się zamienić w próżne i powierzchowne działania, nie posiadające duszy. I często tak bywa.

Każda konferencja, kongres, debata zwołana, aby ratować prawdę w sferze intelektu, kultury i ducha, może się zamienić w zimne popisy profesorskiej i doktorskiej pychy, które nie wydadzą owocu. Choćby prawdziwe a wypowiedziane przez zarozumiałego, opatrzonego zasłużonymi, wypracowanymi tytułami naukowca, nie odniosą jednak skutku, kiedy zza pleców innego prelegenta kasuje on konkurenta złośliwym uśmieszkiem pogardy, prezentowanej zebranym gościom, aby skasować prelegenta spoza własnej grupy, by nie stał się konkurencją. Staje się to okazaniem bezpłodności samego intelektu, zwłaszcza na konferencjach poświęconych duchowości, Kościołowi i kulturze chrześcijańskiej. Choćby nawet prawda ujrzała światło dzienne, okazuje się jednak, że ten, co najwyżej głos podnosi, najniżej upada, bo nie jest w stanie pojedynczy człowiek, ani pojedyncza katedra uniwersytecka, ani nawet pojedynczy uniwersytet, wyczerpać prawdy Bożej i kościelnej. A pycha kroczy przed upadkiem.


Sam rozum nie jest siłą, która stworzyła świat. Wymaganie, żeby człowiek opierał się tylko na rozumie, i intelekcie, choćby najuczciwszym i najbardziej wykształconym, i jemu oddawał pokłon, jest odczłowieczeniem, jest próbą zaprojektowania człowieka na wzór zimnej, nieludzkiej i programowalnej sztucznej inteligencji. Jest to też podporządkowanie ludzkiego rozumu diabłu. On bowiem jest mistrzem rozumnego tłumaczenia konieczności zabijania, niszczenia, eliminowania, uzasadniania rozumem pogardy dla innych, choćby tych, którzy się z nami nie zgadzają albo są dla nas konkurencją w karierze naukowej. Stąd wiele zdrad intelektualnych, dokonanych dla pychy i stanowiska a lekceważących prawdę. Prostota i pokora przegrywa z brylowaniem, z prezentowaniem salonowego doktoratu, kiedy w pełni zasłużona wielkość intelektu użyta jest nie dla miłości Boga, ale dla kariery i pogardy, zwłaszcza dla tych, których naukowa praca, niepozorna i solidna w jakiś sposób może być konkurencją.  Rozum bowiem umie ocenić człowieka po diabelsku i zawsze będzie miał za co pogardzać albo za co wpędzać w zazdrość. To przekleństwo dzisiejszych czasów, że rozumne pozornie idee, mówiące o tym, co się opłaca, kto się opłaca, zaczęły z powodu swojej „rozumności” i „naukowości” być powodem zabijania nieproduktywnych i komplikujących życie dorosłych nienarodzonych dzieci, a także nieuleczalnie lub ciężko chorych. Wykwitem rozumności szatańskiej i oszustwem intelektualizmu było porzucenie kultu Bożego z powodu ogłoszenia przez rzekomych naukowców pandemii. Zaufanie naukowości, które porzuciło miłość, pozwoliło wymordować procedurami naukowo-medycznymi ludzi, którzy bez  nich żyliby jeszcze dziesiątki lat. Oto co prezentuje sobą uwielbienie dla samej czystej rozumności. Rozumność ludzka nie może być oderwana od serca, bo rozum rozważając musiał zauważyć, że procedury narzucane jako naukowe są nieludzkie, nienaturalne, musiał rozważyć że są więc złe.

Dlatego Kościół przypomina dziś o Sercu Jezusa. Zauważmy, że nie wielbi on boskiego intelektu, ale Serce, które może być schronieniem dla każdego człowieka. Sam rozum bez miłości zabija, rani i poniża, a prawda wypowiadana bez miłości jest sposobem na zabijanie duszy ludzkiej. Zaś Serce Jezusa, w którym mieszka cała pełnia Bóstwa, i rozumność, wszelka wiedza, wszelka wiara i wszelkie cnoty, jest centralnym miejscem Kościoła. Nie wahamy się tak powiedzieć, bowiem naukowcy działający tylko rozumem to potwierdzają. Kiedy konsekrowana Hostia, choćby w polskich cudach eucharystycznych, poddana była profanacji, poniżeniu, zamieniała się w krwawy strzępek ciała. Czym ten strzępek był? Oto, naukowcy rozumami swymi orzekali, że jest to skrawek ludzkiego ciała, tkanka serca w chwili agonii, zawsze tego samego DNA, zawsze serca. Dlaczego Kościół nie kazał czcić rozumu Boskiego, który budzi zachwyt, i jest powodem rozwoju najtęższych intelektów świata i dziejów? A przecież ostatecznie każdy święty karierę intelektualną kończył zatopiony w Boskiej miłości, na adoracji Boskiego, Jezusowego Serca? Jeśli Bóg chciał, jednym promieniem przenikającego poznania objawiał wiele wiedzy w jednej chwili, rozjaśniał w jednej milionowej sekundy to, czego człowiek nie dowiedziałby się dziesiątkami lat studiów. Dlatego nie może się żaden doktor ani profesor, zawezwany na kongresy czy kościelne konferencje, szczycić tym, że ładniej wygląda, niż naukowiec własnymi siłami osamotnionego intelektu, w nieprzyjaznym środowisku łączący kropki kościelnych nauk samodzielnie, i tworząc dzieła naprawdę, publicznie i w urzędzie nauki broniące kościelnych ustaw. Ustaw, które są dzisiaj fałszowane przez kościelnych naukowców w glorii odkrywanej na nowo wiedzy, powrotu do źródeł, odnowy Kościoła – a to wszystko w urzędach teologów, profesorów, doktorów, którzy rozumu używają do niszczenia dorobku intelektualnego i duchowego wszystkich doktorów, ojców, i świętych Kościoła.

Bowiem ponad wiedzą i rozumem jest Miłość. Miłość sprawia, że człowiek dąży do prawdy, bo miłość i prawda są nierozłącznymi siostrami. Miłość odnajdzie wiedzę, która służy celowi umiłowanemu. Miłość odnajdzie środki poznania umiłowanej osoby czy wartości. Miłość szuka poznania tego, co kocha. Miłość szuka wiedzy o tym, jak służyć umiłowanej wartości czy osobie. Miłość szuka sposobów skutecznego działania dla ukochanego obiektu. Jednak kiedy pozostaje wiedza bez miłości, miejsce miłości zastępuje pycha. Pycha zaś wprowadza szatana, który chce odbierać chwałę Bogu i pysznić się sobą. Dlatego ojcowie duchowości powtarzają za Pismem Świętym, że próżna wiedza nadyma pychą, a  miłość jest ponad wszystkim. Miłość skupiona jest na celu, jakim jest Prawda, a prawdą jest Bóg. W Nim jest początek świata i zasada jego istnienia. Dotąd naukowcy nie mogą poznać wszystkich mechanizmów, które rządzą rozwojem roślin i ludzi. Ich wiedza się gdzieś kończy. Nie dotarli po praprzyczyny, do pierwszej iskry życia, choć zabawiają się tworzeniem zwierzęcych i ludzkich hybryd, łącząc komórki na szkiełku i w probówce. Jednak nie wiedzą, jaka jest najtajniejsza iskra życia, która napędza do rozwoju garstkę atomów, która tworzy komórki, którymi manipulują. Nie wiedza daje życie, ale miłość. Wiedza okala miłość i prawdę i to jest istotą wszelkich nauk.  Wiedza bez miłości dla prawdy jest rzemiosłem diabła, nie katolickiego naukowca, doktora czy profesora. Dlatego intelekt ma wartość, jako szukanie prawdy. Nauka wynika z miłości, z poszukiwania pierwotnej przyczyny i porządku. Ale miłość to także wdzięczność i świadomość, że wszystko co mam, jest darem. Miłość Boża jest wielkoduszna i nie pogardza ale bywa pogardzana. Serce Jezusa pełne wszelkiej mądrości zostało rozdarte włócznią, nasycone pogardą, choć posiadało wszystkie tajemnice stworzenia; było napełnione zelżywością, oplute kpiną, uśmiechami pogardy zza pleców, wzdrygnięciami warg pewnych siebie urzędników żydowskich, dla których okazanie pogardy wprost byłoby zbyt poniżające. Pobożna i uczona pycha urzędników i kapłanów, uczonych żydowskich stanęła oko w oko z Prawdą ubraną w łachmany, zbitą i niepozorną, która to wszystko, z umyciem rąk przez Piłata, musiała przeżyć. Serce Chrystusa, mimo, że to Ono jest samą Prawdą, i ją w pełni zawiera, pogardzone zostało przez żydowskich uczonych w Piśmie: jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. (Iż 53,3)

Chrystus oddając życie z miłości, w ostatnich chwilach życia przedstawił się Piłatowi jako Prawda:
Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu. Rzekł do Niego Piłat: Cóż to jest prawda? (J 18, 37–38).

Nie ma odłączenia miłości od prawdy, a tam, gdzie miłość odsuwa się na bok, pozostają tylko, nawet wypowiadając rzeczy prawdziwe, popisy profesorskiej i doktorskiej pychy. Centrum katolickiego życia duchowego, Serce Jezusa, bywa wówczas zapomniane. Bo to Ono jest Najświętszym Sakramentem, wokół którego obudowę stanowią święta teologia, prawa kościelne i wszelka katolicka nauka. Oddając cześć Najświętszemu Sercu Jezusa czcimy także Najświętszy Sakrament, czcimy i Miłość i Prawdę w jednym. To jest centrum Kościoła ze względu na które walczymy o każdy pojedynczy zapis prawny, obyczaj, święty język Kościoła. Tam, gdzie kwitnie cześć Serca Jezusowego, zakwita cześć Najświętszego Sakramentu. Wszelkie konferencje, debaty i spotkania apologetyczne, wszelkie inicjatywy ku podniesieniu i ocaleniu świętej teologii i nauki katolickiej muszą ogniskować się w czci do Najświętszego Sakramentu, w miłości do Serca Jezusowego.



Serce Jezusowe zawiera wszelkie prawdy o stworzeniu świata, zawiera wszelką mądrość, wszelką wiedzę, rozumie wszelkie języki, nie ma przed Nim rzeczy ukrytych. Jednocześnie przenika nasze serca, i samo będąc pokornym przygarnia wielkich grzeszników, jest ocaleniem w przerażających upadkach, za które samo zapłaciło. Nasza redakcja bardzo żałuje, że stare nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego nie jest tak powszechne w kręgach nawet tradycyjnych, jak jest rozpowszechniona Koronka s. Faustyny, bowiem w nabożeństwie do Serca Jezusa jest to wszystko, co w niej i o wiele więcej. Nie czcimy w tym nabożeństwie tylko jednego przymiotu Boga, wyrwanego jak członek z ciała, ale odnosimy się do Serca jako źródła łask, bez wiwisekcji na wodę i krew, bez drobiazgowego rozdzielania frakcji płynnych na części pierwsze. Nie jest to nam na nic potrzebne, w jednym nabożeństwie do Serca Jezusowego mamy wszystko, co dotyczy Boskiego miłosierdzia. Samo miłosierdzie wyrwane z kontekstu jest wytrychem usprawiedliwiającym grzechy, narzędziem samozbawienia, zaś nabożeństwo do Serca Jezusowego kieruje do Osoby, mówi o Boskości i Człowieczeństwie Chrystusa, jest drogą nawrócenia grzeszników, i adoracją cnót Serca Boskiego. Poznając Boskie Serce i czcząc Je w Jego pięknie, czystości, miłości i męce które wyraża, ukazując niezmierne cnoty na tle męki dla zbawienia człowieka, ma moc pociągnąć duszę ludzką do nawrócenia i zmiany. Nabożeństwo do Serca Jezusowego daje bogactwo wewnętrznego życia Boga. Koronka do Miłosierdzia s. Faustyny traktuje ów przymiot Boży jak użyteczne narzędzie do samozbawienia i samorozgrzeszenia, kiedy nabożeństwo do Serca Jezusowego wprowadza w mistyczną adorację cnót Chrystusa, które mają moc promieniować na dusze nimi zachwycone i przez to poznanie prowadzić do prawdy o Bogu, do miłości do Niego i nawrócenia z grzechów. Wówczas modlitwa o Boże miłosierdzie jest wynikiem poznania Boga a nie korzystania z Niego jak narzędzia. Przecież w Litanii do Serca Jezusowego, rozważając Jego cnoty nie inaczej się modlimy, jak wołając: zmiłuj się nad nami! Czy to nie jest modlitwa o miłosierdzie nad człowiekiem? A jednocześnie jest to modlitwa skupiona na Bogu, prowadzi umysł do poznania dzieła, jakim było Serce Jezusa, przez Ducha Świętego w łonie Matki Dziewicy utworzone! Jak potężna moc apologetyczna, kiedy Duch Święty w niepokalanym ciele dziewicy tworzy Ciało Chrystusa, a dziś się wmawia katolikom, że satanizacja praw kościelnych przez nieczystości, zwłaszcza duchowieństwa, są „dziełem Ducha Świętego”. Miło jest powtarzać modlitwę, która niczego nie wymaga, tylko woła w oderwaniu od wszelkich naszych zdrad, grzechów i podłości o miłosierdzie i liczy, że dzięki temu do piekła nie pójdzie. Miło i łatwo. Nie tak ciężko, jak mierzenie się na modlitwie z cnotami Serca Jezusowego, które to od razu światłem swoim zawstydzają i upokarzają każdą wadę, nieczystości, głupotę, pychę i pracują z każdym słowem nad poprawą duchową modlących się ludzi.

Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami.

2 myśli w temacie “Dlaczego Boskie Serce nad Boskim Intelektem?

Add yours

  1. Koronka s. Faustyny mimo potężnej promocji w modernistycznych mediach odchodzi w zapomnienie, ludzie porzucają ją a powraca Koronka do Miłosierdzia Bożego Piusa IX.

    K O R O N K A
    do Miłosierdzia Bożego

    W dniu 8 Maja 1853 r. Ojciec Święty wyznaczył dzień – pierwszą Niedzielę po Trójcy Przenajświętszej – na obchód święta Miłosierdzia Boskiego, dołączając do tego święta odpust zupełny.
    Koronkę do Miłosierdzia Bożego odmawia się na Różańcu. Ojciec Święty Pius IX nadał tej koronce wiele odpustów i wiele łask spływa na tych, którzy ją ze skruchą odmawiają.

    W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

    Na początku: Ojcze nasz… i Zdrowaś Maryjo…

    Na dużych paciorkach: O Jezu, Zbawco świata, któremu tylko jedna rzecz jest niepodobna, to jest, żebyś się nie ulitował nad nieszczęśliwymi, wysłuchaj nas! Amen.

    Na małych paciorkach: O mój Jezu! Miłosierdzia!

    Potem: Chwała Ojcu…, Ojcze nasz… i Zdrowaś Maryjo…

    Modlitwa na zakończenie koronki:
    Módlmy się: Panie Jezu Chryste, uciekamy się do Ciebie! Święty Boże, Święty mocny, Święty a nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym rodzajem ludzkim. Oczyść nas we Krwi Twojej Boskiej ze wszystkich grzechów i nieprawości naszych, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.

    Polubienie

  2. Chciałbym zauważyć, że walka jednym nabożeństwem z drugim nabożeństwem jest niepoważna i poniżej poziomu tego bloga. Chociaż oddając sprawiedliwość, to nie wyście tę walkę zaczęli, bo przecież legalizacja drugiej koronki przez modernistów kiedy była już jedna, i nadanie jej w mediach tak potężnego rozgłosu jak rozgłos stadionowego nauczania JP2 było formą walki z tradycyjnym, już istniejącym nabożeństwem.
    No ale to tylko wywoływanie niepotrzebnej i przez nikogo nie wygranej a wnoszącej niepokój i kłótnie walki. Nie ludzie którzy się modlą wywołali ten konflikt, i nikt nie wygra takiej dyskusji, w której każda ze stron przywiązana jest do swojego nabożeństwa., Jest to sposób na niszczenie kościelnej jedności i spokoju, bełtanie i mącenie, pieniactwo które niczego nie wnosi.
    Skoro przeminęły stare nabożeństwa, prawdziwe uległy zapomnieniu to i koronce s. Faustyny nie wróżę długiego życia, tym bardziej, że jest wątpliwa. Ludzie zapominają o prawdziwych nabożeństwach o wielkiej głębi teologicznej, to i era modlitw janopawłowych przeminie. Nie ma sensu teraz rozpętywać walk które niszczą pokój kościelny. Modernizm jest tak skonstruowany, że obrońcy Tradycji walcząc z każdym przejawem modernizmu pogłębiają zniszczenia. Zostawić to, samo umrze.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Website Built with WordPress.com.

Up ↑